"SKAZANI NA ZAPOMNIENIE" |
Problem dzisiejszej muzyki nie
tylko w Polsce ale i na Świecie polega na jej komercyjnej nietrwałości.
Piosenka, która dziś była odtwarzana dziesięć razy z rzędu w Winampie za
dwa tygodnie nie znajdzie się nawet w Playliście. Co jest powodem takiej
sytuacji? Czy winni są słuchacze? Czy muzyka zmieniła się tak
diametralnie, na gorsze, że dziś zaspokaja głód słuchacza tylko na
moment? Jak w takiej sytuacji wypada Hip-Hop, czy deklaracje słuchaczy o
dozgonnej wierności i miłości do rapu mają jakiekolwiek szanse
istnienia? A może są tylko pustymi frazesami... |
|
Dlaczego dziś, kiedy warunki nagrania
dobrej, ciekawie brzmiącej płyty są o niebo lepsze, data ważności każdej
kolejnej produkcji ulega gwałtownemu skróceniu? Dlaczego, mimo
posiadania tysięcy sampli, nowoczesnej technologii oraz dobrego sprzętu
miksującego bity wydają się być wtórne i zaspokajają gusta słuchacza
niczym piosenka Rihanny -"Umbrella", rzekomy hit tego lata. Jedną z
powódek może być pewna mitologizacja protoplastów gatunku, którym oddaje
się swoisty szacunek, a brak znajomości ich twórczości (jak również
wyrażania podziwu) jest traktowany jako niestosowny. Czy jednak tylko to
decyduje? Każdy z nas może się przecież wyłamać, krzyknąć "Nie!" i
złamać wszelkie konwenanse. Dlaczego tego nie robimy. Otóż powodów jest
kilka. |
|
Drugim z powodów jest brak oryginalności. Dzisiejsze "wschodzące gwiazdy" nie mają praktycznie nam nic do powiedzenia. Ich osobowość (widoczna na płycie) sprowadza się do tego, co mówiono już w roku 2000, podejmowanie tych samych schematów, niewielkie nowatorstwo, setki identycznych idiotycznych wręcz wersów przypominają raczej kontynuację morderczej (dla widza) serii "Amerykańskiego Ninji" czy "Życzenia Śmierci" (z całym szacunkiem dla Charlesa Broniona, rewelacyjnego w "Dawno temu na Dzikim Zachodzie" Sergio Leone). Przykładem jest choćby znienawidzone przez słuchaczy 18L. Wystarczy spojrzeć na zawartość płyty, która w rzeczywistości jest wtórna, a chłopaki mieli równie dużo szczęścia, że zaistnieli w mediach co osoba, która trafiła szóstkę w totolotka, lub spotkała Anetę K. w niekomfortowej sytuacji. Można powiedzieć, że "wszystko już było" i w gruncie rzeczy trudno stworzyć coś oryginalnego, jednak to nie jest prawda. Wydawać się może, że każdy młody MC nad łóżkiem wypisany ma tekst kawałka "Jak nagrać I-szą płytę" -" (...) masz jakiś pomysł na numer?!, e-e, zbiór tematów dostępny na www.dobryrap.pl, nie kombinuj nic nowego nie wymyślisz, zresztą po co?!, słuchacze to tradycjonaliści (...)". O tym natomiast, że można zrobić coś nowego przekonaliśmy się choćby słuchając płyt "Alkopoligamia", czy "W pogoni za lepszej jakości życiem", należy jednak podkreślić, że płyty te w warstwie tekstowej nie wnoszą nic nowego. Małolat i Mes dają nam coś innego -siebie oraz szczerość. Budują wizerunek, realizują go z każdym kolejnym utworem, dzięki czemu poznajemy nie płytę, a prawdziwą osobowości -tak upragnioną w dzisiejszych czasach. Niestety takie przypadki są raczej sporadyczne. Aby jeszcze bardziej podkreślić wzmiankowaną już wcześniej mitologizację "raperów z tamtych lat" pozwolę sobie zwrócić uwagę na pewną tendencję. Zadajcie sobie pytanie ilu z Was pamięta Karrambę, czy Nagły atak spawacza, których muzyka, mówiąc delikatnie była daleko poniżej przeciętnej. Tak jak w przypadku rozwoju miasta korzyści czerpią wszyscy, tak również w przypadku zapamiętywania prawdziwych ikon polskiego Hip-Hopu w naszej pamięci pozostają artyści nie tyle niewyraziści, co słabi warsztatowo. Paradoksem jest, że ci "lepsi", którzy swoją muzykę zaczęli robić dopiero dzisiaj, zostaną zapomniani, na rzecz tych, którzy muzykę powinni robić w Bollywood, a sprzedawać ją na zmywaku w Londynie, lub w sklepie z gadżetami dla Polonii. |
|
Trzecim powodem jest zagęszczenie rynku
muzycznego. Początki Hip-Hopu pamięta niewielu z nas, a ludzi, którzy
szerzyli zajawkę na tą muzykę można policzyć na palcach jednej dłoni.
Dziś praktycznie w każdym mieście znajdziemy kilka składów, które rapują
i robią bity. Niestety ilość nie przekłada się na jakość i większość z
nich jest po prostu słaba -a co gorsza pozwala im się wydawać albumy. W
roku 1996 byłoby to nie do pomyślenia -dziś każdy węszy w tym interes i
tylko szuka kilku chłopaków, którzy mogliby pod nazwą "New Kids On The
Blok" wydać kolejną płytę o ulicy. Tak jak w przypadku wychowania dzieci
problem zaczyna się już w najmłodszym wieku, tak również zespół zupełnie
niezdolny do zaistnienia na rynku muzycznym, który jednak wydaje płytę,
pozostanie nieudolną kopią czegoś co już było.Skoro wspominałem już o
wytwórniach muzycznych wydających "co się da", warto również wspomnieć o
komercjalizacji Hip-Hopu. Komercjalizacji nieuniknionej, która jednak
miała negatywny wpływ na całą subkulturę (notabene do dziś jesteśmy
świadkami destrukcyjnego wpływu komercji na muzykę, niestety również tą
"starszą, która jest rozkradana przez wszelkiej maści Dj i remiksowana
na Techno-Hity, przez co prawdziwa wartość artystyczna konkretnej
piosenki jest "rozmywana" i umniejszana). Jeżeli dziś, ktoś powie, że
robi rap dla przyjemności, w większości przypadków jest to kłamstwo, za
które będzie smażył się w piekle. Zaangażowanie w muzykę hip-hopową osób
(managerów, wydawców, producentów i oczywiście "MC's"), które nie mają w
ogóle do czynienia z rapem, jest równie absurdalne, jak występy Davida
Beckhama w reprezentacji Afganistanu w krykieta, a co gorsze, od kilku
lat jest faktem. Wielkim atutem protoplastów tego gatunku jest ich
bezinteresowność. To bezinteresowność sprawiła, że pozostali postaciami
wyrazistymi, posiadającymi osobowość muzyczną, chcącymi opowiedzieć
swoją historię, podzielić się swoimi przemyśleniami, doświadczeniami,
które mogłyby uchronić innych przed ich błędami. To bezinteresowność
sprawiła, że zyskali swoją popularność, od której dziś, bezkarnie, mogą
odcinać kupony. Dziś wielu z nas twierdzi, że rap stracił na wartości.
Idee, walory muzyczne i artystyczne -wszystko to zeszło na dalszy plan.
Niestety na pierwszym planie widzimy pustkę. Wszystkie argumenty, które
przedstawiłem powinny pomóc Wam odpowiedzieć na pytanie, które
postawiłem na początku: Czy obecni wykonawcy Hip-Hopowi skazani są na
zapomnienie? Na pewno wielu z Was udzieli odpowiedź: "Tak", nawet jeżeli
nie zrobi tego dziś, to jutro, za miesiąc, za rok uświadomi sobie, że
rap skończył się w dniu jego narodzin. |
Tekst: RobunioWieeesz; artykuł pochodzi z witryny www.hip-hop.pl |
Zdjęciami opatrzył Łynias |